Wjeżdżamy do Szwajcarii drogą nr 29 z Tirano aby przyjrzeć się z bliska jednemu z ciekawszych wiaduktów kolejowych. Wiadukt spiralny w miejscowości Brussio to część bardzo popularnej trasy kolejowej Bernina. Szwajcarskie, kolejowe trasy widokowe zaliczane są do najpiękniejszych w świecie. Do najbardziej znanych należą Glacier Express – Ekspres Lodowcowy z St. Moritz i Davos do Zermatt oraz właśnie Bernina Express z St. Moritz i Davos, a także z Chur, do Tirano we włoskiej Lombardii.
Czerwone pociągi widać zresztą bardzo często z drogi. Pojawiające się nagle wyjeżdżając z tunelu położonego kilkadziesiąt metrów powyżej drogi. Malownicza trasa kolejowa Bernina Express widziana z pociągu jest zapewne równie atrakcyjna co przejazd przez Przełęcz Bernina (2328 m n.p.m.) samochodem, szczególnie zimą gdy niewiele alpejskich przełęczy jest otwartych. Mając szczęście lub szczegółowy rozkład jazdy możemy zobaczyć charakterystyczny czerwony pociąg jadący trochę poniżej drogi na wysokości ponad 2200 m n.p.m.Świetnie utrzymana droga i niewielki ruch w połowie lutego oraz oszałamiające alpejskie krajobrazy są tym czego nam brakowało po 2 dniach spędzonych nad włoskimi jeziorami. Przełęcz Bernina łączy włoskie Tirano ze znanym kurortem alpejskim, Sankt Moritz. Przez doskonałe położenie geograficzne miasto słynie z ponad 300 dni słonecznych w roku. Jest tu świetna baza turystyczna a miasto jest bardzo popularne tak w zimie jak i w lecie. Zarówno wśród narciarzy jak i kolarzy, a nawet windsurferów i żeglarzy gdyż na jeziorze Silvaplana odbywają się zawody w tych dyscyplinach kojarzonych bardziej z ciepłym morzem niż lodowatym górskim jeziorem. My jednak odbijamy na drogę 27 w kierunku Albula chcąc przejechać przez przelęcz o tej samej nazwie. Do Sankt Moritz wracamy drogfą nr 3 odbijamy w prawo na drogę nr 3 k. Szybko pokonujemy kilkanaście serpentyn by po 10 minutach stanąć na Przełęczy Julier (2284 m n.p.m.), która akurat jest przejezdna (różnie z tym bywa zimą). Gęste serpentyny od północy robią wrażenie jednak droga jest świetnie utrzymana a ruch na niej niewielki. Czwartą przełęczą, którą przejeżdżamy tego dnia jest Przełęcz Maloja położona na wysokości 1815 m n.p.m. Nie jest ani najwyższa ani też nie najładniej położona ale jej odmienność polega na zestawie bardzo ciasnych zakrętów poprowadzonych niemal kaskadowo, które bardziej przypominają wielkie schody niż drogę. Z drugiej strony nic w tym dziwnego dziwnego bo na odcinku 35 km trzeba pokonać przeszło półtora kilometra deniwelacji. Zaraz za przełęczą od strony południowej, mimo środka zimy, czujemy powiew ciepłego powietrza. Dojeżdżając do miejscowości Chiavenna możemy pozwolić sobie nawet na pyszne espresso na tarasie pobliskiej knajpki bez konieczności zakładania czapki i rękawiczek.