Wyspa Nisyros to jedna z wysp archipelagu Dadokenez – tego samego, do którego należą pobliskie Kos i Rodos. Wyspa to wulkan wystający z Morza Egejskiego. Doskonale go widać z samolotu podczas rejsu na Rodos i robi ogromne wrażenie. Nisyros to taka Grecja w pigułce i to Grecja sprzed wielu lat. Nie chodzi o to, że mieszkańcy jeżdżą na osiołkach i tańczą Zorbę w tawernie, tylko o klimat, spokój i harmonię jakie można odnieść snując się wąskimi uliczkami Mandraki, wśród opustoszałych domów Emporios czy przechadzając się wzdłuż krawędzi wulkanu w Niki.
Jak dotrzeć na wyspę i czy warto wypożyczyć samochód
Na Nisyros pływają regularnie promy z Kardameny na wyspie Kos. Podróż trwa ponad godzinę a bilet kosztuje około 10 EUR (zależnie od terminu i przewoźnika). Samochód wypożyczamy w Manos Rent a Car rezerwując go wcześniej na Kos. Biuro firmy jest w porcie tak, że auto czeka na nas przy promie. Mimo że wyspa jest mała to bez samochodu przemieszczanie się po niej może być uciążliwe. Szczególnie gdy temperatury przekraczają 30 stopni.
Nikia – malownicza wioska na końcu drogi
Do miejscowości Nikia prowadzi jedyna główna droga na wyspie. To ta sama droga co do wnętrza krateru. Nie zjeżdżamy jednak w dół tylko kontynuujemy podróż dopóki jest droga. Kończy się ona parkingiem na kilka aut tuż obok muzeum wulkanu i naszej willi, w której spędzimy kilka dni.
O kilkudniowym pobycie na Nisyros zdecydował jednak nie krater tylko apartament jaki znaleźliśmy na wyspie. Nie każdy lubi takie klimaty ale dla nas pobyt w domu wyglądającym jak skansen, gdzie każdy detal opowiada jakąś historię, rysował się jako świetny pomysł. I tak było. Villi Daphne poświęciłem osobny wpis bo to gotowa scenografia do zdjęć i filmów.
Harmonia architektury i natury
Nikia to mała miejscowość która leży na krawędzi krateru. Najlepiej to widać z dziedzińca kościoła św Jana górującego nad miasteczkiem, do którego prowadzą kamienne schody, biegnące tuż obok naszej willi. Najlepiej wybrać się tu a zachód słońca i obserwować kaskadowo ułożone białe domki i tarczę słoneczną chowającą się za wulkanem. Nikia jest bardzo malownicza nie tylko z góry. Kilka minut spacerkiem od drzwi naszej willi dochodzimy do mikroskopijnego placu wybrukowanego wulkanicznymi otoczakami. Tu poniżej kościoła ustawiono kilka stolików z pobliskich tawern. Miejsce niezwykle urocze szczególnie wieczorem gdy nawet najbardziej wytrwali turyści, którzy tu dotarli muszą wrócić na prom. Zostajemy tylko my i kilka osób mieszkających w Niki.
Jedyny dylemat – skąd podziwiać zachód słońca
Problem z tym miejscem jest tylko taki, że nie wiadomo gdzie spędzić wieczór bo każda opcja jest mistrzostwem świata.
- Można usiąść na kamiennej ławie obok domu na tarasie z kieliszkiem wina i walczyć z pokusą odpalenia dzwonnicy w kościółku obok.
- Przejść się po schodach (z kieliszkiem wina) na pobliski szczyt pod kościółek św. Jana i podziwiać krater, miejscowość i bezkresne morze.
- Podejść 200 metrów do centrum, czyli mikro-placyku z 2 tawernami i zamówić kieliszek wina.
Najdłuższa trasa na wyspie
Kiedy po kilku godzinach znamy już każdy zakątek naszej miejscowości czas ruszyć w trasę. Na pierwszy ogień idzie największe miasto wyspy czyli Mandraki. Droga mija szybko choć to najdłuższy odcinek na trasie. W porcie porzucamy samochód na parkingu i umęczeni 16. kilometrową podróżą odpoczywamy w pobliskiej tawernie serwującej dobrą grecką kawę i… sushi.
Atrakcje stolicy – Mandraki
Przeciskając się wąskimi uliczkami Mandraki dochodzimy do największego klasztoru na wyspie Panagia Spiliani usytuowanego trochę jak twierdza na wzgórzach nad miastem. Do zwiedzania (za 2 EUR) wyznaczono 2 małe pomieszczenia, które nie powalają przepychem.
Wysoko, jeszcze wyżej – ruiny Paleokastro
Jeżeli droga do klasztoru nas nie zmęczy możemy pójść dalej i wąską ścieżką, już poza miastem, dojść do murów Paleokastro. To ruiny starożytnej fortyfikacji z IV w p.n.e. Mury fοrtecy zbudowane są z gigantуcznyсh brył wykutych z z ciemnеj skały wulkanicznej. Ze względu na niеzwуkłą wielkość kаmieni, mury tе nazywane są murаmi cуklopоwymi. Z tych solidnych murów οdsłaniają się wspаniałe widoki na zbocza wуspy, wiοsκę Mandraki i morzе.
W Mandraki jest także mała publiczna plaża tuż przy tarasie kawiarni. Świetne miejsce dla rodzin z dziećmi, bo z kieliszkiem… nie, nie wina tylko sumady (tradycyjny niealkoholowy napój o smaku migdałów) w cieniu można doglądać pociech.
Po przeciwnej stronie krateru – Emporios
Kolejnym wyjątkowym miasteczkiem a raczej wioską jest Emporios tuż przy drodze prowadzącej na dno krateru. Emporios podobnie jak Nikia leży na krawędzi kaldery i oferuje niezwykły widok na wnętrze krateru św. Stefana. Mam jednak wrażenie, że wioska jest jedynie sezonowa lub pustoszeje bo wiele zabudować popada w ruinę. Ma jednak swój klimat a bielone ściany odcinające się od ciemnego wnętrza krateru tworzą niezwykłą atmosferę.
Dobrym pomysłem jest usiąść w przytulnej tawernie i popatrzeć w dół na sznur autobusów ciągnących w otchłań.
Podróż do wnętrza ziemi… samochodem
Kilka greckich wysp znanych jest ze swojej wulkanicznej przeszłości. To z pewnością Santorini, Nea Kameni czy Milos jednak tylko na Nisyros możemy wejść do wnętrza krateru. Oczywiście robimy to na własne ryzyko o czym informują tabliczki. Krater znajduje się w centrum wyspy pośrodku depresji zwanej równiną Lakki. Po dotarciu na równinę zostawiamy samochód na dużym parkingu, płacimy za wstęp 3 EUR i ruszamy w dół.
Krater św. Stefana przyciąga oczywiście rzesze turystów z pobliskiej Kos lub Rodos. Z reguły są to jednodniowe wycieczki o ustalonej trasie: port – krater – czas wolny w Mandraki – port. Jeśli mieszkamy na wyspie dobrym pomysłem jest zjechać do krateru wieczorem, gdy turystyczne autokary odwiozą turystów do portu. Nie dość, że jesteśmy tu wtedy prawie sami to jeszcze nie smażymy się w południowym upale.
Wulkan Nisyros uwаżanу jest za uśpiоny a оstаtnia еrupсja miаła miejsce pοnad sto lаt tеmu. Jednak jego aktywność widać na każdym kroku. Ze szczelin i pęknięć w ziemi wydobywa się para i gazy (fumarole) a wszędzie czuć zapach siarki. Znajduje się tu kilka małych wtórnych kraterów a dno tego największego jest spękaną skorupą osadów i pyłów otoczonych żółtymi i rdzawymi skałami.
Czas znaleźć jakąś plażę – pierwsza opcja – czarny piasek
Jeżeli naszym wakacyjnym celem jest plażowanie to Nisyros nie jest najlepszym wyborem. Kiedy jednak po 2 dniach mamy zwiedzone już 90 procent wyspy odpoczynek nad morzem się należy. Nam bardzo bardzo przypadła do gustu plaża Lies, do której prowadzi malownicza i kręta droga. Należy zjechać do miejscowości Pali i jechać wzdłuż wybrzeża. Na końcu drogi jest parking i knajpa w stylu reggae + surfing. Plaża jest szeroka i piaszczysta z tym, że piasek jest prawie czarny.
Wracając zatrzymujemy się przy ruinach małej kaplicy Panagia Thermiani zbudowanej częściowo w grocie skalnej. Miejscowi twierdzą, że w źródle w jaskini kąpał się Hipokrates.
Opcja druga – otoczaki i wulkaniczne głazy
Drugim, jakże odmiennym, miejscem na kąpiel, które znaleźliśmy była plaża Avlaki poniżej naszej miejscowości. Dojazd tu to dodatkowa atrakcja bo wijący się odcinek wśród zarośli maki i powulkanicznych głazów z widokiem na bezkresne morze jest jednym z ładniejszych na wyspie. Przy plaży jest niewielka kościół Church of Agios Panteleimon i betonowe keja z drabinkami jak przy basenie. Wszędzie porozrzucane są wielkie, czarne głazy wyglądające jak rzeźby w galerii. Można być prawie pewnym, że w tym odludnym miejscu będziemy zupełnie sami.
Wyspa jak pępek świata
Spędzając kilka dni na wyspie można niespiesznie zwiedzić ją całą. Przejechać wszystkie drogi, odkryć miejsca do których chce się wracać i zakumplować się z piekarzem i panią w muzeum. Mieć swoją ulubioną tawernę, plażę i miejscówkę na romantyczny zachód słońca. Wiedzieć gdzie są świetne kalmary oraz tania i dobra retsina (retsina zasadniczo jest tania). Taki przyspieszony kurs oswajania się ze światem.