Nazajutrz opuszczamy nasz riad i wyruszamy drogą nr N10 w kierunku Tazenakht. Trasa zaplanowano na dziś to prawie 500 km i przejazd zajmie cały dzień. Za każdym kilometrem wjeżdżamy w coraz bardziej odludne tereny. Nabieramy także wysokości i po dwóch godzinach jazdy docieramy do Tailouine, głównego miasta “Doliny Szafranu”.
Jesteśmy powyżej 1000 m n.p.m. i z racji wysokości krokusy ścielą się tu dywanem jak na Gubałówce. Z tą jednak różnicą, że tutaj uprawiane są jak fasola i przerabiane w drogocenną przyprawę. Prawie 70% całej światowej produkcji szafranu jest pozyskiwana właśnie w tych rejonach.
Oaza pośród gór
Kilka kilometrów dalej, spomiędzy skał wyłania się nagle ogromny palmowy gaj. Wygląda jak wielka oaza na wysokości ponad 1000 m n.p.m. To dość niezwykły widok po wielu kilometrach surowego krajobrazu, więc warto wjechać na pobliski punkt widokowy i podziwiać rozległą plantację.
Alfabet berberyjski i języki Sahary
alfabet berberyjski (Tifinagh) wygląda jak elementarz Predatora czy pismo Klingonów ze star treka. Litery bardziej przypominają symbole, niż znaki typograficzne i nawet napisy na zakazie parkowania wyglądają jak tajemny przepis na eliksir młodości.
Dla nas język berberyjski brzmi bardzo egzotycznie ale doczekał się uznania i od 2011 jest oficjalnym językiem urzędowym, nauczanym w Maroko. Skolei alfabet Tifinagh jest używany w wielu językach saharyjskich. Są takie, którymi biegle posługuje się kilka milionów osów (język tamazight) oraz takie, którymi włada kilkaset (język zenaga).
Manufaktura ceramiczny, czyli marokański “Bolesławiec”
280 km dalej i godzin później docieramy do Tamegroute i lokalnej wytwórni ceramiki “Maison de Poterie”
Naczynia wypalane są tutaj starą metodą, w ziemnych piecach opalanych drewnem palmowym i trawą. Szkliwo nakładają rzemieślnicy rozsmarowując ręką chemiczne papkę. To bardzo prymitywny sposób niezgodny z procedurami BHP, o ISO nie wspominając. Historia warsztatów garncarskich sięga XVI wieku a tutejsza ceramika znana jest nie tylko wśród miłośników rzemiosła artystycznego.
Wyroby zyskały uznanie nie tylko dzięki stosowaniu starych receptur. Wzory są oryginalne i umiejętnie dostosowywane do nowoczesnych trendów. Nawet gdy ludowa estetyka do nas nie przemawia, to warto kupić choć małe naczynie do tagine, w podzięce za prezentację i możliwość zrobienia ciekawych zdjęć.
Na pustynię? Prosto i w lewo
Po zmroku docieramy do Tagounite, ostatniego miasta przed wjazdem na pustynię. Robimy zakupy także alkoholowe (co ważne bo dziś wypada Sylwester) i kilka kilometrów dalej skręcamy w piaszczystą drogę prowadzącą do naszego campu – Bivouac L’erg M’hamid. Po wydmach i bezdrożach Sahary będziemy podróżować przez następne dni.