Jest 4:30 i z trudem zwlekam się z łóżka po 4 godzinach snu. Pokój w Hotelu nad Starą Nidą jest przestronny a łóżko wygodne. Tym większy jest to wyczyn. Wsiadam do samochodu i wycieram poranną rosę z szyb. Po 15 minutach jazdy dojeżdżam na miejsce. Wdrapuję się ścieżką na wzgórze i stwierdzam, że wschód słońca mam za plecami a powód, dla którego tu jestem – droga przez wąwóz wśród niewysokich wzgórz – pozostaje w głębokim cieniu. Można było pospać.
Tym razem nie jestem oryginalny, bo wybrałem się na Ponidzie. Malowniczo pofałdowany obszar wzdłuż rzeki Nidy, porównywany często z Morawami, a nawet odważnie z Toskanią. Ostatnio to bardzo popularny cel wycieczek, wypraw i plenerów fotograficznych. Przez fotografów głównie wylansowany jest właśnie ten krótki odcinek drogi widziany z Grodziska Stradów. Ilość lukrowanych zdjęć tego miejsca w sieci jest ogromna, więc także zapragnąłem takie mieć.
Droga jako model do zdjęć
Już sama jazda z Pińczowa drogą na Kazimierzę Wielką jest interesująca, bo zjeżdżając z drogi 770 w stronę grodziska, za każdym zakrętem staje się ona coraz węższa. Na koniec, tuż przed parkingiem, jest krótki odcinek na szerokość auta ograniczony ścianami wąwozu. Parking dla kilku samochodów z toaletą i drewnianymi ławami zachęca do dłuższego postoju. Drogę w wąwozie najlepiej oglądać ze wzgórza grodziska, które samo w sobie jest bardzo ciekawe i malownicze. Wjazd na drogę jest zabroniony, chyba że jesteś mieszkańcem wsi Kopanina i prowadzisz Fiata 126 p. (patrz ostatnie zdjęcie)
W stronę rzeki
Chcąc dotrzeć na drugi brzeg Nidy, jadę od Grodziska Stradów pięknym odcinkiem do Woli Chroberskiej, a potem przez most na Nidzie do miejscowości Leszcze. Droga 0075T prowadzi przez Kozubski Park Krajobrazowy i wije się wśród wzgórz porośniętych lasem. Później okazuje się, że to rzadkość, bo pozostałe (przejechane) prowadziły raczej przez otwarte przestrzenie.
W godzinach porannych na drogach jest ogromny ruch, spowodowany jednak zwierzyną, a nie samochodami. Trzeba uważać, bo często nie chcą ustąpić drogi. Bardzo ciekawy most na Nidzie znajduje się na trasie Nowa Zagość – Nieborowice. To żelazna konstrukcja z metalowymi płytami zamiast utwardzonej nawierzchni. Obok jest pole biwakowe z wygodnym zejściem do wody.
Pińczów stolica Ponidzia
Początek trasy zaplanowałem z Pińczowa, więc po porannym wypadzie na wschód słońca, trasę kontynuuje z tego miasta. W Pińczowie należy zobaczyć dwie atrakcje: dom Ariański (zwiedzanie po uprzednim kontakcie telefonicznym) oraz Kaplicę św. Anny (zamknięta, bo w remoncie). Dodatkowym utrudnieniem jest źle oznakowany dojazd do kaplicy „od góry” (jest tam zakaz wjazdu), więc samochód najlepiej porzucić na parkingu obok cmentarza. Do kaplicy trzeba wtedy podejść kilkadziesiąt metrów po kwietnej łące. Zadyszka murowana, ale widoki cudne.
Samochodem wzdłuż rzeki
Gdy opracowywałem trasy na Ponidziu, chciałem, tak je poprowadzić, aby przejeżdżać możliwie blisko rzeki. Miałem nadzieję na wspaniałe widoki, dziewicze meandry i rozlewiska Nidy. Znalazłem taki odcinek ze wsi Kowala do Krzyżanowic Dolnych, który prowadzi kilkaset metrów wzdłuż rzeki. Asfalt kończy się za ostatnimi zabudowaniami, ale obie wsie łączy gruntowa droga przez pola.
Wracając do głównej 767 w stronę Buska, mijam zbiornik Podkowa w Gackach. To świetne miejsce dla amatorów wędkarstwa i „kamperowania”. Można zatrzymać się nad wodą w ośrodku Camp&Rest Gacki. Cisza i spokój murowane i przerywane jedynie wrzaskiem mew, których spora kolonia gniazduje na ścianach wyrobiska. Jadąc dalej główną 767, warto zwolnić w miejscowości Wełecz i skręcić kilkaset metrów w las. Ta droga prowadzi do pomnika przyrody, czyli znanej „Sosny na szczudłach”. Drzewo z odsłoniętymi korzeniami przypomina bardziej egzotycznego figowca niż pospolitą choinkę.
Busko Zdrój – estetyczna zagwozdka
Polskie zdroje wydają się jednakowo zaprzepaszczone. Na Dolnym Śląsku (skąd jestem) jest ich sporo i każda architektoniczna perełka opakowana jest pensjonatami w stylu bananowa kostka lub hotelami z PRL. To uogólnienie, bo każde z tych miejsc jest wyjątkowe i ma dużo uroku, jednak nie potrafię odizolować zabytkowego domu zdrojowego, parku czy pijalni wód od braku pomysłu i poczucia estetyki w pozostałych zabudowaniach miejscowości.
W Busku jest chyba największy w Polsce park zdrojowy porządnie zaplanowany ze świetnie zaprojektowaną tężnią. Całość jest spójna i odizolowana od reszty miasta tak, że bananowe domki nie narzucają się zbyt nachalnie. Potem jednak przychodzi wieczór i czar pryska. Zarówno mieszkańcy, jak i kuracjusze wzdychają z zachwytu przy wieczornym pokazie świateł w parku. Każde drzewko podświetlono lampkami i całość pulsuje wszystkimi kolorami jak na dyskotece w remizie. Takie tandetne rozwiązanie zupełnie nie pasuje do przemyślanej bryły tężni. Mieszkańcy Buska powinni być bardziej dumni nie z lampek w parku tylko z… kładki dla pieszych.
Kładka nad ulicą Doktora Starkiewicza jest równie ciekawie zaprojektowana, jak tężnia i może nie jest super funkcjonalna, ale jest absolutnie fotogeniczna. Wykonana z metalu, pokrytego rdzą jak patyną, wygląda interesująco z każdej strony. Brakuje tylko niebanalnego samochodu na drodze, żeby zamknąć świetny kadr.
Wszystko kwitnie
Z Buska Zdrój kieruję się na południe, mijając Rezerwat Skorocice i Jaskinię Skorocicką. Odcinek między Skotnikami Dolnymi a Kobylnikami to droga wśród kwitnących o tej porze roku sadów, rosnących na dywanie z kwiatów mlecza. Choć droga jest prosta, widoki po obu stronach są fantastyczne.
Wiekowe miasta: Wiślica i Nowy Korczyn
W takim otoczeniu dojeżdżam do Wiślicy. Nie planuję zwiedzania miast, więc czeka mnie tylko krótka wizyta w słynnej kolegiacie i rundka po rynku. Ruszam dalej w kierunku Nowego Korczyna. Wybieram drogę 771 przez Strożyska, bo na mapie prowadzi przez groblę. Faktycznie tak jest, jednak w stawie po prawej stronie drogi nie ma wody, co trochę odziera ten odcinek z magii. W Starym Korczynie zatrzymuję się na rynku i robię kilka zdjęć niespecjalnie ciekawego domu Jana Długosza. Następnie przejeżdżam przez most na Nidzie na jej prawy brzeg.
Niezwykła przejażdżka przez lessowy wąwóz
Przejechawszy 3 kilometry krajową 79, odbijam w prawo w Winiarach Dolnych. Kilka kilometrów stąd na wschód – Nida uchodzi do Wisły – a na południe Dunajec oddaje swoje wody. Tutaj na odcinku od Winiar Dolnych do Ostrowa dokonuję odkrycia. Są nim krótkie drogi łączące równoległe trasy prowadzące do wsi Czarkowy. To niezwykle malownicze odcinki prowadzące przez lessowe wąwozy. Wąskie na jedno auto i głębokie na kilka metrów. Przejażdżka tędy to wyprawa na Borneo gdzie wystające korzenie i zwisające pnącza niebezpiecznie zbliżają się do samochodu. Drzewa po obu stronach wąwozów zamykają się nad nim tak szczelnie, że światło słoneczne z trudem tutaj dociera.
Drogi krzyżowe
Drogi w Dolinie Nidy to także „drogi krzyżowe”. Co kilkaset metrów bowiem jest albo kapliczka, albo żelazny krzyż z Jezusem. Ładne i brzydkie, stare i nowe, ale są wszędzie. Występują liczniej niż znaki drogowe często w zaskakujących miejscach. Tworzą charakter i dodają niewątpliwego uroku temu miejscu.
Malowane pola
Ostatni odcinek to droga 00774T od wsi Koniecmosty, przez Lubowiec i Góry Budziszowskie. Tutaj szachownica pól ciągnie się po horyzont, a drogi wiją się łagodnie pomiędzy wzgórzami. Z góry wyglądają jak abstrakcyjne, geometryczne wzory przetkane od czasu do czasu wąskim szpalerem kwitnących drzew. To esencja i wizytówka Ponidzia.
Podróż kończę w miejscu, gdzie ją rozpocząłem – na wzgórzu Grodziska Stradów. Tym razem obserwuję zachód słońca, które chowa się dokładnie nad wąwozem.