O przełęczy Stelvio w Alpach słyszał chyba każdy, a już na pewno każdy kierowca. Jest jedną z najbardziej znanych przełęczy alpejskich a swoją cegiełkę do popularyzacji trasy dołożył jeszcze Jeremy Clarkson, który określiły serpentyny Stelvio jako najlepszą na świecie drogę do jazdy samochodem. Co prawda 2 lata później przyznał, że okrutnie się pomylił i tytuł najlepszej drogi przypadł rumuńskiej Trasie Transfogaraskiej.
Przed dotarciem do pierwszego z 48 zakrętów musimy minąć dziwny skansen Lorentza Kuntnera znanego ze swojej pasji do szamanizmu i kultury Indian Amerykańskich. Lorentz pojawia się znikąd jak duch i zaprasza do odwiedzenia swojego muzeum totemów (1EUR).Najbardziej widowiskowa wspinaczka jest od strony północnej. Na długości 24,3 km droga wije się jak włoskie spaghetti ponumerowanymi zakrętami. Pokonuje się wtedy jedno z najwyższych przewyższeń drogowych w Alpach bo aż 1800 m. Po wschodniej stronie majaczy gigantyczny masyw Ortlera i wysokie pasmo Alp Retyckich. Od Strony południowej droga prowadzi zboczami głębokiego wąwozu. Jest łagodniejsza ale równie malownicza. Te 48 zakrętów jest chyba najczęściej fotografowaną drogą na świecie a mieszkając na przełęczy w hotelu Tybet można robić zdjęcia nie ruszając się znad szklanki bombardino. Wrażenie jest niesamowita szczególnie wieczorem gdy smudze światła reflektorów towarzyszy głuchy odgłos silnika odbijający się od skalnych ścian. Droga otwarta jest tylko latem lecz nawet w czerwcu może się zdarzyć postój na zaśnieżonym parkingu na przełęczy. Trudnością może być intensywny ruch na drodze a szczególnie głupio można się poczuć gdy podczas ostrożnego zjazdu, mijają cię rozpędzeni rowerzyści. Nie zawsze są to wysportowani zawodnicy a często rodziny z dziećmi o żelaznej kondycji. W końcu to najbardziej znany odcinek legendarnego wyścigu Giro d’Italia. Droga była wybudowana przez Austriaków oczywiście na potrzeby wojska. Przez przełęcz przy użyciu koni ciągnięta ciężką artylerię. Zaprojektowana i wytyczona była tak dobrze, że nie zmieniono jej przebiegu ani o metr. Oprócz rowerzystów jest wielkie prawdopodobieństwo, że na trasie minie nas zamaskowane BMW lub Porsche, które to firmy często wybierają tę trasę do testów. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć suv-a Alfa Romeo – Stelvio, choć zdecydowanie częściej przełęcz pokonują stare Fiaty 500.