Często samochody elektryczne postrzegane są jako auta na krótkiej smyczy. Przywiązane do ładowarki w domu lub pracy, rzadko kiedy puszczane w dalszą trasę. Co prawda szybkie ładowarki przy głównych drogach nie dziwią już nikogo, jednak nadal wyjazd elektrykiem na wakacje może powodować opór i nerwowe napięcie. Ruszyliśmy zatem w trasę, wybierając jeden z najpopularniejszych wakacyjnych kierunków polskich turystów, czyli do Chorwacji.
W zorganizowanej podróży występują: Audi e tron GT i Porsche Taycan GTS a ja zostałem zaproszony na wyjazd jako fotograf – czyli pojechałem do pracy.
Etap pierwszy: Z Puszczykowa do granicy
Startujemy z Puszczykowa pod Poznaniem i mamy do przejechania 1116 km. Pierwsze ładowanie zaplanowane jest pod Wrocławiem na stacji w Kątach Wrocławskich. Są tu dwie ładowarki 150 kW i kilka wolniejszych.
To, że samochodem elektrycznym można dojechać wszędzie, udowodnił już w 2018 roku Arkady Fidler (wnuk słynnego podróżnika) przejeżdżając Afrykę od Maroko do RPA. Zaraz po nim, w swoją podróż do Japonii, ruszył Marek Kamiński. Elektryczność jest dostępna częściej niż paliwa płynne, ale w skrajnych przypadkach na ładowanie trzeba poświęcić wiele godzin.
Etap drugi Czechy: Przez góry Orlickie, Ołomuniec i Morawy
Przejeżdżamy przez góry Bardzkie i Orlickie po czeskiej stronie i szukamy ładowarek w Ołomuńcu. Gdy tylko uruchomiona zostanie Ionity koło Brzecławia, postój tutaj nie będzie potrzebny. W Ołomuńcu ładujemy się w centrum handlowym przy ulicy Kafkovej. Ten odcinek aż do Brzecławia znam doskonale, bo podróżowałem tą trasą niezliczoną ilość razy do drukarni Moraviapress, doglądając jakości druku magazynu auto motor i sport. Tym większą radość sprawia mijana na skrzyżowaniu reklama fabryki wędlin, która za każdym razem wywołuje uśmiech. Logo firmy Kostelecke Uzeniny – faceta pożerającego kiełbasę – jest tak charakterystyczne, że trafiło do wielu rankingów: jak np. logo z piekła rodem, logo, które zapamiętasz na zawsze czy do zbioru znaków o podtekście seksualnym.
Wiedeński korek
Bardziej z przyczyn fizjologicznych niż elektrycznych, zatrzymujemy się na ładowarkach Ionity, 30 kilometrów przed Wiedniem. Ładowanie trwa tyle, ile potrzeba na wypicie kawy i zrobienie miejsca na następną. Nie musimy się ładować „pod korek” bo za 170 km mamy zaplanowany pierwszy nocleg w hotelu SPA RESORT STYRIA. W hotelu są 20 kW wallbox-y i samochody potrzebują jedynie kilku godzin do pełnego naładowania.
Spowalnia nas przejazd obwodnicą Wiednia, bo droga jest zakorkowana z powodu remontów na głównej trasie i z pewnością tracimy tu więcej czasu, niż na wszystkich ładowarkach w drodze do Chorwacji.
Swoją drogą na ładowarkach także spędziliśmy więcej czasu, niż potrzeba na naładowanie samochodów. Spiesząc się, czas ładowania można zaplanować co do minuty, korzystając z systemowej nawigacji czy aplikacji np. https://abetterrouteplanner.com
W korkach, na przejściach granicznych czy punktach poboru opłat, gdy postój trwa dłużej niż minutę, silnik spalinowy powinien być wyłączony. W upalny dzień, gdy na zewnątrz jest 30 stopni, wnętrze auta bardzo szybko się nagrzeje. Tego problemu nie mają kierowcy samochodów elektrycznych i mogą cały czas korzystać z klimatyzacji w samochodzie. Inną sprawą jest wysokie zużycie paliwa w przypadku „szarpanej” jazdy w korkach. Tu z pewnością samochód elektryczny jest zdecydowanie bardziej ekonomiczny.
Etap trzeci: Przez Słowenię do Rijeki
Następnego dnia ruszamy w kierunku granicy ze Słowenią. W drodze do Rijeki ładujemy się tylko raz przed Mariborem. Przejeżdżamy fragment górskiego pasma Karawanki. Góry nie są tak wysokie, jak Alpy Julijskie, ale zielone zbocza aż kuszą, żeby uciec na jakąś lokalną drogę z głównej autostrady A1 prowadzącej do Lublany.
Udaje się to dopiero 50 kilometrów przed granicą z Chorwacją mniej więcej od zjazdu na znaną Jaskinię Postojną. Przejeżdżamy kilka serpentyn lokalnej drogi 404, by potem krajową trasą nr 8 zjechać do nadmorskiej Rijeki.
Meta w Chorwacji: Rijeka, most na Krk i Opatija
Parkujemy przed hotelem kilka kilometrów od centrum miasta. Chwilę ładujemy samochody i pozostałe kilka godzin do zmierzchu, poświęcamy na zdjęcia. Przede wszystkim chcę trafić na przerzucony na wysokości prawie 70 metrów most na wyspę Krk. Ruch na moście jest spory, ale na wyspie zaraz za mostem jest duży parking z punktem widokowym. Najciekawiej jednak konstrukcja prezentuje się z plaży Uvala Voz, na którą prowadzi droga 103 (w lewo przed lotniskiem). Ustawiamy samochody do szybkiej sesji zdjęciowej, robiąc małe zamieszanie wśród plażowiczów. Na pozostałe plenery wybieram wąskie uliczki i nabrzeże malowniczej miejscowości Opatija po przeciwnej stronie Rijeki.
Zdjęcia kończymy po zmierzchu. Podpinamy samochody do ładowarek, by rano wyruszyć w drogę powrotną.